Chyba nikt nie przepada za wizytami u lekarza. Zawsze związane są ze stresem i zmianą w normalnym planie dnia. My rozumiemy, że czasem jest to po prostu konieczne, a korzyści przewyższają związane z tym przykrości, ale nasi podopieczni… po prostu mają związane z wizytą nieprzyjemne odczucia i nie pojmują, dlaczego ich to spotyka. Troskliwy opiekun widzi i rozumie dyskomfort, jaki odczuwa jego kot i czasami chcąc mu zaoszczędzić przykrości, odkłada wizytę jak najdłużej się da – co może mieć przykre konsekwencje. Większość chorób można szybciej i skuteczniej wyleczyć, gdy są wcześnie zdiagnozowane.
Największą radością w naszej pracy jest możliwość udzielenia zwierzakowi pomocy i szybkiego ulżenia w jego problemie zdrowotnym, dlatego zależy nam na tym, żeby nasi pacjenci trafiali do nas jak najszybciej po pojawieniu się niepokojących objawów. Ba! Nawet wcześniej – na corocznych wizytach profilaktycznych, które umożliwiają wychwycenie problemu, zanim da on o sobie znać wyraźnymi zmianami w zachowaniu zwierzaka. Koty są mistrzami w ukrywaniu złego samopoczucia, kiedy już nie są w stanie tego robić zwykle choroba jest bardzo zaawansowana. To jest jedna strona medalu. Druga jest taka, że sami jesteśmy włascicielami kotów i doskonale wiemy jak to jest pakować kota do transportera, jak może wyglądać jazda z nim samochodem, że to żadna przyjemność patrzeć jak kochany pluszak zostaje wbrew swojej woli poddawany różnym przykrym zabiegom jak zastrzyki, czy pobieranie krwi. Postanowiliśmy więc podzielić się kilkoma poradami, które pozwolą zminimalizować stres związany z wizytą.
Po pierwsze: transporter
Wróg numer jeden. Sprzęt, którego zdjęcie z półki, powoduje natychmiastowe zniknięcie kota. On wie, co oznacza jego pojawienie się – wizytę u lekarza.
Jak sobie z tym poradzić? Najlepiej byłoby, gdyby od samego początku transporter był zwykłym sprzętem domowym, rodzajem kociego schowka, do którego kot zawsze ma dostep, w którym może uciąć sobie drzemkę. A co jesli już za późno i negatywne skojarzenie powstało w kociej głowie? Można jednak spróbować zmienić kocie nastawienie – umieścić otwarty transporter w spokojnym miejscu, w którym kot będzie miał do niego łatwy dostęp, można umieścić wewnątrz ulubione przysmaki, zabawki, skropić wnętrze kocimiętką lub kocimi feromonami policzkowymi. Można na początku spróbować z samym dnem transportera. Można zacząć od nagradzania przysmakami za samo podejście w okolicę transporterka. Jeśli kocia fobia jest bardzo nasilona, może warto kupić nowy transporter, z którym nie bedzie złych skojarzeń? Tutaj na marginesie podpowiadamy: najlepszy transporter to ten wykonany z twardego tworzywa, ze zdejmowaną górą.
Po drugie: droga do gabinetu
Pół biedy, jeśli gabinet jest w zasięgu spaceru. Najwyżej rozpaczliwe miauczenie, poinformuje wszystkich w okolicy, że milusiński idzie do lekarza. Żeby nie dokładać mu stresu, lepiej nieść transporter w obu rękach przed sobą niż trzymając uchwyt w jednej ręce. Obijający się o nogi i bujający we wszystkie strony środek transportu raczej nie przysporzy kotu dobrych skojarzeń. Można też nakryć transporter np. ulubionym kocim kocykiem – po pierwsze będzie czuł znajomy zapach, po drugie – ograniczy to napływ bodżców dżwiękowych i wzrokowych co ułatwi kotu wyciszenie się. Trzeba tylko pamiętać, żeby umożliwić swobodny dopływ powietrza do transportera.
Co jesli jedziemy samochodem?
Idealnie byłoby, gdyby kot od małego był przyzwyczajany, najpierw do króciutkich tras i niewielkich prędkości, a później stopniowo do coraz dłuższych dystansów – namawiamy do tego wszystkich właścicieli kociąt, ale właściciele dorosłych kotów, nieprzyzwyczajonych do jazdy samochodem, też mogą wiele zrobić, aby zminimalizowac związane z nią przykre doznania kota. Temat transporterka już omowiliśmy – kot w samochodzie musi być zamknięty w transporterze, dla swojego i naszego bezpieczeństwa. Transporter najlepiej umieścić na podłodze pomiędzy tylnym a przednim siedzeniem, dzięki temu nie będzie się przemieszczał. Część kotów cierpi na chorobę lokomocyjną i wymiotuje podczas jazdy. Takiego kota najlepiej przewozić na czczo, schować miseczki z jedzeniem kilka godzin przed podróżą. Jeśli jazda samochodem obarczona jest dużym stresem, warto porozmawiać z lekarzem o możliwości użycia suplementów lub leków uspokajających, czasem nie trzeba sięgać po leki psychotropowe a może wystarczyć, podawanie przez kilka dni przed wizytą, preparatów np. na bazie alfa-kazozepiny (białka mleka odpowiadającego za błogi sen kociąt po posiłku) lub L-tryptofanu (aminokwasu wchodzącego w skład serotoniny, tzw. hormonu szczęścia).
Po trzecie: u lekarza
Przede wszystkim warto sprawdzić, czy można umowić się na konkretną godzinę – skraca to czas spędzony w przychodni, a co za tym idzie – przykre kocie doznania z nim związane. Część lecznic ma wydzieloną część poczekalni tylko dla kotów, z półkami, na których można umieścić transporter, dzięki temu ogranicza się, stresujący dla większości kotów, kontakt z psami, a obserwacja otoczenia z pewnej wysokości powoduje, że kot ma większe poczucie panowania nad sytuacją co redukuje jego niepokój. W samym gabinecie nie wyrzucamy od razu kota z transportera. Najpierw trzeba założyć kartę lub zebrać wywiad, na ten czas sugerujemy po prostu otworzyć transporter i dać kotu wybór – czy chce pospacerować po gabinecie, czy woli zostać w znajomym miejscu. W BurekVecie mamy dyfuzor z kocimi feromonami policzkowymi, które sprawiają, że koty czują się w gabinecie bardziej “u siebie”, mogą skorzystać z drapaka, nie ma też możliwości otwarcia drzwi od strony poczekalni przez niepowołane osoby, więc nie ma obawy, że zdenerwowany pupil do niej ucieknie. Jeśli kot bezpieczniej czuje się w transporterze, można po prostu otworzyć jego górę (jeśli jego konstrukcja na to pozwala) – większość czynności związanych z badaniem klinicznym czy podawaniem leków spokojnie można wykonać u kota siedzącego w transporterku. Uwagę części kotów od przykrych zabiegów udaje nam się odwrócić za pomocą przysmaków lub zabawek z kocimiętką. Czasami są one na tyle skuteczne, że niektórych pacjentów nie trzeba trzymać nawet do zastrzyków. Ważne jest też indywidualne podejście i czujna obserwacja kocich reakcji np. jeśli kot paniką reaguje na stół zabiegowy, to można pobrać od niego krew np. trzymając go na kolanach.
Mamy nadzieję, że od tej pory wizyty nie będą już tylko kojarzyły się z bólem i strachem.
Lek. wet. Agata Szmigielska